"Zdrada" to nie jest termin dostatecznie precyzyjny. Nie jest wszak zdrajcą ktoś, kto jest w sposób niezachwiany i ciągły lojalny wobec swojego narodu, niezależnie w jakim innym narodzie przyszło mu działać.

Artykuł https://wawel.neon24.org/post/149404,wybitni-polscy-przywodcy-dzisiaj-zdrajcy-i-zbawcy pana piszącego pod pseudonimem "Wawel" jest chyba najdziwniejszym jak dotąd tekstem tego autora. Elity polityczne III RP traktowane są przez autora w taki sposób, jakby były one elitami narodu polskiego. Autor pisze z założeniem, że okrągłostołowe elity rządzące III RP wyłoniły się z czy też przynależą do narodu polskiego. Następnie autor wyjaśnia, że szkodliwość ich działań nie wynika bynajmniej z braku poczuwania się do odpowiedzialności za los narodu polskiego (skądinąd - w pełni zrozumiałego). Wynika z niskiego poziomu intelektualnego i moralnego tychże elit. To ciekawe ćwiczenie intelektualne. Stawia sobie pan "Wawel" zadanie: jak wyjaśnić los Polski po 1989 roku? Samoograniczenie: uzasadniając działania kierownictwa politycznego (podejście naiwne - widzimy tylko aktorów z pierwszego rzędu, a nie - reżysera) nie wolno robić odwołań do kwestii lojalności etnicznej tego kierownictwa. Oczywiście także do wynikającego stąd konfliktu interesów ze zbiorowością rządzoną.

O mechanizmie kreowania elit i opinii społeczeństwa o nich pisze pan "Wawel":

Porażka, błąd, uśpienie narodu (...) stały się powodem, że ze zwykłych, przeciętnych polityków robimy herosów. Jako naród, a zwłaszcza jako elity okazaliśmy się tak mali, że robimy wielkość z normalności. Lech Kaczyński, Jan Olszewski i dzisiaj Jarosław Kaczyński - to nasza odpowiedź na kompromitację elit w okresie okrągłego stołu. Kiepska to odpowiedź.

Autorytety tak miałkie jak te powyżej nie pojawiłyby się, gdyby nie były kreowane medialnie. Nie wnikam kto kreuje i w jakim celu. Przekaz "X wielkim człowiekiem był" płynie od mediów i "dyżurnych autorytetów" w lud, a nie od ludu do ludu. To nie my ("ciemny lud") kreujemy te autorytety.

W sprawie mitu Olszewskiego polecam wypowiedź A. Słomki: https://www.youtube.com/watch?v=yKPDfeCmNwo (niestety fatalna jakość audio, ale warto odsłuchać; W kwestii autentycznie naszej odpowiedzi na "kompromitację elit w okresie okrągłego stołu" (spontanicznej reakcji Polaków) - to była nią Samoobrona A. Leppera, starannie zniszczona właśnie przez elity Okrągłego Stołu. Metody niszczenia: podkupywanie posłów (https://youtu.be/HdZtugZwJus), afera gruntowa (zlecona przez J. Kaczyńskiego prowokacja M. Kamińskiego wymierzona w A. Leppera, polecam trzeci akapit tekstu S. Michalkiewicza http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4350), seksafera (prowokacja wymierzona w A.Leppera i S.Łyżwińskiego, ale dla odmiany firmowana przez "Gazetę Wyborczą" i środowiska PO, polecam S. Michalkiewicz, http://www.bibula.com/?p=796), wreszcie - wyeliminowanie A. Leppera poprzez ... "samobójstwo".

Z "zupełnie niepojętych" przyczyn elity rządzące III RP nie mają żadnej innej wizji Polski niż uczynienie z niej południowoamerykańskiego (dyktatura, "wolny rynek", nędza mas) wasala USA albo niemieckiej kolonii (https://pl.wikipedia.org/wiki/Mitteleuropa#Koncepcja_Cesarstwa_Niemieckiego). Niezależnie od tego, czy dany podzbiór elit III Rzeczypospolitej agituje za podległością USA (i Izraelowi) czy Niemcom (tu w pakiecie jest likwidacja państwowości i tożsamości narodowej), wspólna jest im operetkowa, karykaturalna wrogość wobec Rosji. Ta wrogość jest posunięta tak daleko, że blokowane są obustronnie korzystne inicjatywy gospodarcze, nawet za cenę olbrzymich strat ekonomicznych i politycznych. Dobrze ilustruje to np. trwające dekadami uniemożliwianie Rosji budowy gazociągów i ropociągów przez teren III RP, zakończone spektakularną katastrofą dla narodu polskiego, czyli niemiecko-rosyjskim przedsięwzięciem Nordstream. Dlaczego katastrofą? Dlatego, że trwale tracimy (realne lub potencjalne - obojętne) zyski z tranzytu, a z czasem możemy być uzależnieni od tranzytu rosyjskiej ropy i gazu przez terytorium Niemiec.

W sytuacji, gdy USA i Niemcy, bazując na elitach o okrągłostołowym "rodowodzie", dążą do bardzo daleko idącej redukcji suwerenności Polski, należy się zastanawiać, z kim ewentualnie można zawrzeć sojusz, aby te plany naszych "sojuszników" i "przyjaciół" pokrzyżować. To jest realne pytanie dla realnych polskich elit. Sprawa ustawy 447 wskazuje na to, że celem USA jest uczynienie z Polski państwa dwunarodowego, w którym Polacy będą już oficjalnie narodem drugiej kategorii. Naciski wywierane przez Niemcy w kwestii przyjmowania imigrantów świadczą o tym, że celem Niemiec jest nie tylko wydrenowanie polskiej siły roboczej z III RP, ale także zmiana struktury etnicznej tego fragmentu Mitteleuropy. Niemieckie i "amerykańskie" media (i "fundacje") walczą w III RP z "homofobią", "rasizmem" i "nacjonalizmem". Zatem celem naszych "sojuszników" i naszych "przyjaciół" jest walka z resztkami polskiej samoświadomości etnicznej. Długofalowym celem jest zniszczenie spójności etnicznej ludności zamieszkującej terytorium III RP poprzez imigrację. Zwracam uwagę na kwestię etniczną, bo jest ona usuwana w cień. Jesteśmy straszeni meczetami we Francji, a nie rozrastającą się tam lawinowo ludnością arabską i murzyńską. Szczucie środowisk podających się za polskich narodowców na islam i przeciwstawianie się imigracji na gruncie katolicyzmu jest absurdalne i z punktu widzenia interesu narodowego szkodliwe, bo zakłamuje istotę problemu - wypycha ją z debaty publicznej i świadomości społeczeństwa. Czy jeśli III RP będzie zasiedlana przez Hindusów nie wyznających islamu albo Murzynów wyznających katolicyzm, to możemy się napływowi tej imigracji nie przeciwstawiać? Ileż w okresie kryzysu imigracyjnego było w polskojęzycznym Internecie głosów, by przyjmować uciekających z Syrii katolików ...

Na polski odcinek "narodowy" USA skierowało wielu agentów, ale ich linia jest dość spójna, walczą z "etnonacjonalizmem". Ten neologizm oznacza tyle samo co "narodowy nacjonalizm", co rodzi pytanie, czym jest dla twórcy neologizmu "(nienarodowy) nacjonalizm". Oto cytat z uwiarygadniającego się przy użyciu kultu "żołnierzy wyklętych", dr M.J. Chodakiewicza, brylującego w libertariańskim otoczeniu Mikkego i wśród młodzieży związanej z Marszem Niepodległości: https://nczas.com/2012/12/17/chodakiewicz-dziewiec-powodow-dla-ktorych-zydow-nalezy-zostawic-w-spokoju/

I jest to ósmy powód, dla którego trzeba odczepić się od „Żydów”. Etnonacjonalizm to bardzo poważne zagrożenie dla prymatu chrystianizmu w orientacji narodowej. Etnonacjonalizm stara się ograniczać wpływy chrześcijańskie. Wcześniej czy później dąży do eliminacji religii Chrystusowej ze względu na jej uniwersalizm („Nie masz Greka ani Rzymianina”) oraz – szczególnie jeśli chodzi o katolicyzm – ponadnarodowe centrum autorytetu: Watykan. I tutaj postmoczarowska chamokomuna spycha swym etnonacjonalizmem Polaków do neopogaństwa. Tak jak niemieccy narodowi socjaliści i włoscy faszyści. Proszę zetrzeć ten uśmieszek niedowierzania z buzi i przypomnieć sobie linię polityczną Urbanowego „Nie”: nihilistyczna „krewa” ludowego, chamokomunistycznego etnonacjonalizmu wyzwierzęcająca się nad Kościołem („antyklerykalizm”) oraz tradycjonalistami – konserwatywnymi, wolnościowymi i narodowymi.

Jak widać naszym "amerykańskim" "sojusznikom" mówiącym do nas za pośrednictwem takich panów jak M.J. Chodakiewicz (https://pl.wikipedia.org/wiki/Witold_Chodakiewicz) chodzi o to, by w etnosie polskim występowały wyłącznie takie środowiska nacjonalistyczne, które nie są nacjonalistami etnicznymi ... Pisze to człowiek z przyznanym za oceanem tytułem doktora nauk historycznych ... Jeśli ktoś nie pojął w czym rzecz - narodowiec to w polskim języku zawsze był synonim słowa nacjonalista. Obecnie sterowane z USA środowiska agentów wpływu usiłują nazywać "narodowcami" ruchy, które nie mają z nacjonalizmem (przynajmniej polskim) nic wspólnego, a których istotą jest połączenie libertarianizmu, antykomunizmu i ostentacyjnej dewocji.

Pan "Wawel" ma bardzo szczególne wyobrażenie tego, co jest "propolskie", na dodatek w sposób "oczywisty" i to nawet dla "publicystów politycznych":

Jeśli wizji wielkich politycznych nie miał Lech (oprócz oczywistych: hipoteza Międzymorza, obecność wojsk amerykańskich i pilnowanie Putina, które nie były żadnymi wizjami, tylko pewnym minimum propolskim oczywistym dla nawet publicystów politycznych) to Jarosław już tylko nosi płaszcz za bratem (jak na jednej z migawek filmowych) i usiłuje - z ze znikomym skutkiem - powiedzieć coś sensownego o przyszłości Polski. Bracia Kaczyńscy nie odbiegali od elit, które zawiodły.

W jaki sposób realizowanie "amerykańskiego" projektu pod nazwą "Trójmorze" (mieszanego w debacie publicznej z koncepcją "Międzymorza" Piłsudskiego, "Międzymorze" i "Trójmorze" to zmodyfikowana http://www.bibula.com/?p=1323), instalacja amerykańskich wojsk w Polsce i sterowane z USA działania antyrosyjskie marionetkowych rządów III RP ("pilnowanie Putina") to "oczywiste minimum propolskie"? Co jest propolskiego w instalowaniu w Polsce wojsk mocarstwa, które zmierza do bezprawnego wydrenowania z narodu polskiego 300 mld USD dla międzynarodowych gangsterów z "Przemysłu Holokaustu"? Co jest propolskiego w konfliktowaniu się z Rosją w sytuacji, gdy USA i Niemcy realizują (różnymi metodami, lecz przerażająco skutecznie) politykę likwidacji państwa i narodu polskiego?

Obaj bracia Kaczyńscy obnosili się w przestrzeni publicznej III RP (https://youtu.be/YPUhpzGKWnM) ze swoim filosemityzmem i niechęcią do polskiego nacjonalizmu, szczególnie zaś - z niechęcią do obrony polskich interesów w sytuacji, gdy są one w konflikcie z interesami żydowskimi (trywialne przykłady: L. Kaczyński i ekshumacja w Jedwabnem, J. Kaczyński i Ustawa o IPN). Czy te działania można wytłumaczyć brakiem "wielkich wizji politycznych" u braci? Pan "Wawel" pisze w swoim tekście:

Obaj (bracia Kaczyńscy, S.) nie wspierali czynnie środowiska Gwiazdy i Walentynowicz, woleli budować swoje koterie - jak to jest w tradycji polskich socjalistów, którym nawet program napisał Mendelsohn - oparte na działaczach żydowskiego pochodzenia.

No proszę, obu braciom było - oczywiście z zupełnie niewyjaśnionych przyczyn ("jak to jest w tradycji polskich socjalistów") - od zawsze bliżej do Żydów niż do Polaków, Lech instalował w Polsce lożę B'nai Brith, jego brat - armię USA w Polsce i rząd banderowców na Ukrainie. I to wszystko wyłącznie z powodu małości intelektualnej bliźniaków i "z braku wielkich wizji politycznych", które to cechy współdzielą z resztą elit III RP.

Dalej czytamy, że elity rządzące III RP wyłaniają się nie z systemu powiązań rodzinnych czy też etnicznych, nie z teczek UB (jak połowa rządu Olszewskiego) i powstałych po 1989 materiałów kompromitujących, tylko z karierowiczostwa:

Ci ludzie, którzy weszli w atrapową realność polityczną i potrafili sobie w niej wymościć gniazdo - z definicji dzisiaj muszą cierpieć na martwicę intelektu i wyobraźni. Z nich Polska już żadnego nie będze mieć pożytku. Oni mają skłonność do widzenia malin, tam gdzie las pokrzyw i trujący barszcz Sosnowskiego. Ich po prostu coś tam ciągnie. Własna małość ich tam ciągnie…

To może być prawdą w przypadku elit drugiej kategorii, służebnych (szczególnie w soboty) wobec elit "pierwszej kategorii". Elity "pierwszej kategorii" nie mają najmniejszych problemów z rozróżnianiem prawdy i fikcji. Elity "drugiej kategorii" też niekoniecznie są głupie - one po prostu żyją z wychwalania "nowych szat króla", czyli z aktywnego niedostrzegania, że "król jest nagi".

Jeżeli działania braci Kaczyńskich nie wynikały z ich głupoty, naiwności i niewiedzy, to z czego wynikały? Weźmy takiego Lecha Kaczyńskiego, pisze Pan "Wawel", że działania byłego prezydenta były sprzeczne, jakby wynikały z dwóch wykluczających się linii ideologicznych:

LK - sprowadza BB, buduje Muzeum Polin a potem walczy z paradami równości; blokuje prawem kaduka i pod wpływem swoich rodzinnych sentymentów oraz słabości do szowinistycznego lobby żydowskiego ekshumację w Jedwabnem, a potem walczy z… tym samym lobby i jego antypolskim językiem - Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...

Oczywiście możemy próbować tłumaczyć to, zarzucając L. Kaczyńskiemu chwiejność, brak kręgosłupa, uleganie wpływom i naciskom. Tylko czy zasadnie? Popatrzmy jeszcze na to, co autor pisze także o Jarosławie Kaczyńskim:

Idee fixe o potrzebie walki z polską ksenofobią - to mentor braci Kaczyńskich, Jan Józef Lipski. Obłęd tolerancjonizmu, który tak sprytnie JK skrywa pod kryszą okrzyków "Wara od...!"- to też Lipski. Przymuszanie Polaków do kajania się za rzekomy antysemityzm - to też Lipski (vide: wypowiedzi Lipskiego o Jedwabnem). (...) Mali nigdy nie przyznają się, że przegrali swoją wielką grę, że przegrali Polskę. Oni będą po kres czasów otulać siebie i swoje familie legendami o swojej epokowej roli w dziejach i w “wyzwoleniu” Polski. Ich małość i próżność pożąda słów: “wolna Polska”, “wyzwolenie”, “wolność” - choćby miały one tyle wspólnego z prawdą, co czarnego za paznokciem. A tylko taka ekspiacja mogłaby rozpocząć wielką narodową debatę - jak zacząć tworzyć dopiero warunki do odbicia, odzyskania Polski.

Popatrzmy na to wszystko z trochę innej perspektywy. Jest patriotyczna retoryka, są spektakularne starcia z "wrogami" z PO (uwieńczone np. sprowadzeniem D. Tuska na przesłuchanie w sprawie Amber Gold), są wreszcie "medialne" działania takie jak uchwalenie nowelizacji Ustawy o IPN i https://r-scale-40.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/f442d33fa06832082290ad8544a8da27/2a7afa2b-a640-4838-b3ea-7b5ea9dfc47b.jpg?type=1&srcmode=4&srcx=0/1&srcy=0/1&srcw=640&srch=2000&dstw=640&dsth=2000&quality=80. Z drugiej strony mamy czyny o innym ciężarze gatunkowym - podpisanie Traktatu Lizbońskiego, który faktycznie likwiduje suwerenność państwa polskiego. Europosłowie PiS Tomasz Poręba i Ryszard Legutko w willi Mossadu w Gilad na przedmieściach Tel Awiwu otrzymują instrukcje, jak ma wyglądać nowelizacja nowelizacji ustawy o IPN, po czym PiS (czytaj: Jarosław) w trybie ekspresowym przepycha nowelizajcę. Z jednej strony jest blokada medialna kwestii żydowskiego mienia bezspadkowego i otrzymujemy zapewnienia o tym, że amerykańska Ustawa 447 nie rodzi żadnych skutków prawnych dla Polski, a z drugiej - PiS sabotuje protesty polonii w USA, http://swiatowid.neon24.org/post/148503,u447-just-pis-ukrywa-prawde-w-sprawie-zydowskich-roszczen. Przykłady można mnożyć, ale ważniejsze są wnioski. PiS (Jarosław Kaczyński) działa według schematu. Te "meandry" PiSowskiej polityki są pozorne. Jest linia "realna", właśnie ta związana z Traktatem Lizbońskim, rejteradą w sprawie Ustawy o IPN, zakulisowym dogadywaniem się w sprawie "żydowskiego mienia bezspadkowego" - linia działań antypolskich. I jest linia "propagandy", linia tworzenia wirtualnej rzeczywistości, w której PiS jest najpatriotyczniejszą z najpatriotyczniejszych partii - w teatralnych gestach. Mógł Jarosław uchwalić http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4465, wybrał zapewnianie na pikniku w Pułtusku (3.V.2019), że "Polska żadnych zobowiązań nie ma i to zarówno z punktu widzenia prawa, jak i z punktu widzenia elementarnej moralności i przyzwoitości!". https://medianarodowe.com/skandal-projekt-ustawy-anty-447-zostal-wyrzucony-z-porzadku-obrad-sejmu/.

Wróćmy do kwestii wspomnianego schematu działań Jarosława Kaczyńskiego (PiS). Polega on na tym, by prowadząc działania antypolskie nie tracić poparcia Polaków (i władzy). Stąd linia antypolska nie może być ciągła i jawna i musi być przesłaniana głośnym, pozornie patriotycznym jazgotem. Uzupełnianym dodatkowo jazgotem katolickim, ponieważ naiwnych Polaków najłatwiej zmanipulować strojąc się w szatki dewocji. Aby tego typu system mógł działać, potrzebny jest pozorny wróg, który dokonuje demonstracyjnych zamachów na narodowe świętości, których pozorny "obrońca narodu i wiary katolickiej" będzie bronił. Dlatego ani PO ani Wiośnie ani rozmaitym NGO zajmującym się "walką z homofobią" i promocją LGBT+ pod rządami PiS (Jarosława Kaczyńskiego) nic nie może realnie zagrozić, bo to składniki systemu zarządzania świadomością społeczeństwa.

Nie dlatego Kaczyńscy wycierali sobie usta "suwerennością", "wolnością" i "niepodległością" przy każdej okazji, że ich małość i próżność tego "pożądały", tylko dlatego, że realizacja długofalowych antypolskich działań wymagała usypiania czujności Polaków i pozyskiwania (co wybory) ich zaufania.

I właśnie dlatego mamy (i mieć będziemy), jak pisze pan "Wawel" takie sytuacje:

Rząd JK - sprowadza AJC - lewaków z lobby LGBT i daje - w imię tolerancji - wolną rękę fundacjom Sorosa i wszelkim innym postępowym NGO, a potem jęczy, że deprawują mu dewianci dzieci.

Pan "Wawel" ma absolutną rację, uważając i Tuska i Kaczyńskich i resztę "elit" okrągłostołowych za moralne i intelektualne miernoty. Także w tej kwestii ma rację, że możliwość zagarniania władzy przez te miernoty jest dowodem na to, że część narodu polskiego popierająca te miernoty upadła intelektualnie i moralnie jeszcze niżej. Nieliczni myślący samodzielnie są zbyt małą grupką w zestawieniu z masą wyborców sterowaną przy użyciu wirtualnego konfliktu kreowanego przez TVN i TVP(TVPiS). Dotąd wszystko się zgadza. Jednak pisze pan "Wawel", że:

Powoli, systematycznie, krok po kroku maszeruje antypolski czyn poprzez narodu instytucje wśród niszczonych rodzin, upadającego szkolnictwa, nauki i kultury, łańcucha sukcesów GUS, tabunów obcych “pracowników” rozcieńczających skutecznie - kopiując Szwecję, Niemcy i Francję - etniczną tożsamość i zwartość narodu (...) Wisienka na torcie. Zagadka za 100 punktów: jakie to państwo jako wzorcowy model dla "wolnej", pookrągłostołowej Polski stawiał mentor braci Kaczyńskich, Jan Józef Lipski (przewodniczący loży Kopernik w uśpieniu w latach 1962–1981, oraz 1986–1988)? Tak, zgadli Państwo. Tym ideałem Lipskiego była Szwecja.

Czyli wobec Polski i narodu polskiego jest realizowany jakiś "Generalplan Ost". Realizowany niepostrzeżenie, po cichu, jakoś tak "sam przez się". A jednocześnie u steru mamy "bezwolne miernoty", zręcznie monopolizunące władzę poprzez skopiowany z USA mechanizm "antagonistycznego duopolu władzy" (tam Republikanie [konserwatywni, "patrioci", filo-syjoniści] - kontra - Demokraci [antyrasistowscy, proimigranccy, pro-LGBT], u nas - na tych samych "polach" odpowiednio PiS i PO). Z jednej strony pełzająca zagłada państwa i narodu, z drugiej - u władzy wciąż te same elity postsolidarnościowe, niezależnie od kolejnych partyjnych przepoczwarzeń. A pan "Wawel" pisze:

Tusk Zdrajca! Jarosław Zbawca! - jedni się drą. Drudzy - Tusk zbawca! Jarosław zdrajca! A tu ani Tusk nie jest zdrajcą. Szumowiny nie robią niczego intencjonalnie, prądy dziejowe i słabość bariery immunologicznej państwa wyrzucają je na powierzchnię. Ani Jarosław nie jest zbawcą tylko dlatego, że… nazywa Tuska zdrajcą. Obaj Tusk i JK to żadni zdrajcy ani zbawcy - ot, przeciętni ludzie wepchnięci piruetem dziejów na miejsce przeznaczone dla elit narodowych

Możemy postawić następujące hipotezy:

1. "antagonistyczny duopol władzy" PO-PiS nie ma intencji realizowania planu "Ostatecznego rozwiazania kwestii polskiej", tylko po prostu tym bezwolnym miernotom "samo tak wychodzi", bo w takich kierunkach są akurat popychani przez różne zewnętrzne ośrodki, a oni zajmują się tylko szarpaniem sobie nogawek pod publiczkę, by odepchnąć łokciami inne mafie od koryta z łakociami

2. w obu partiach istnieją grupy świadome zarówno trwających procesów, jak i roli ośrodków zewnętrznych w zainicjowaniu i podtrzymywaniu tych procesów i grupy te kooperują z zewnętrznymi ośrodkami w zarządzaniu tymi procesami, układającymi się w "Ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej"

Niezależnie od tego, która hipoteza wydaje się nam bardziej prawdopodobna, należy jeszcze wziąć pod uwagę potencjalne konsekwencje przyjęcia błędnej hipotezy. A te są znacznie bardziej niekorzystne, jeśli przyjmiemy którą z hipotez? ...

Uczulam wielbicieli prozy pana "Wawela" na fakt, że jeśli ktoś jest miernotą i pyszałkiem jeszcze nie oznacza, że nie jest przy tym zdrajcą. Choć "zdrada" to nie jest termin dostatecznie precyzyjny. Nie jest wszak zdrajcą ktoś, kto jest w sposób niezachwiany i ciągły lojalny wobec swojego narodu, niezależnie w jakim innym narodzie przyszło mu działać.